wyciągnąłem Michała na rower do lasu na Słocine zobaczyć jak tam się trzyma trasa maratonu skandi po deszczach:) to co zastaliśmy na miejscu było lekko mówiąc zaskakujące, rozjeżdżone ścieżki nie dawały za grosz przyczepności o czym przekonaliśmy się zaraz na początku :D Michał nawet zaliczył wywrotkę :) pokrążyliśmy troszkę po okolicy i wróciliśmy do domu:) w drodze powrotnej złapał nas lekki deszcz aby wyprawa była udana:D
po tym jak dowiedzieliśmy się z Michałem, że trasa maratonu jest dosyć dobrze oznakowana, szybko skombinowaliśmy rowery od znajomych, bo Michała jest połamany, a mój miał jego brat na zawody :) i wyruszyliśmy na trasę, z racji tego że było późno to w lesie złapały nas ciemności, a tylko ja miałem lampkę, było ostro, ciemno i błoto po prostu świetnie :D
z Mateuszem i Michałem pojechaliśmy na Lisią Górę, troszkę zabawy w błocie, a następnie miało być na Słocinę, ale skończyło się na górce chyba w Białej, ale najważniejsze, że znaleźliśmy to co chcieliśmy czyli troszkę ścieżek zjazdowych:D są zdjęcia poniżej i jest też jakiś tam filmik (by Michał):
w końcu się udało i wybraliśmy się z Michałem na nocna jazdę po mieście, był z nami też aparat więc parę zdjęć wrzucam :D w nocy po mieście jeździ się super, prawie zero samochodów, a z ludzi zostali tylko Ci którzy wracali z imprez do domu :D wyjazd po 22:30, powrót 1:44 :D P.S. ludzi było mało, ale za to nad Wisłokiem był lis i troszkę wcześniej bardzo mały ślimak;) polecam wszystkim spróbować, nam teraz zostało tylko nocą poza miastem ;)