wycieczka z Michałem miało być krótko i wolno, ale oczywiście on nie mógł sie oprzeć i dał mi popalić, po kilku dniach nie jeżdżenia straciłem siły i jakoś mi nie szło, ale było fajnie:) oto trasa: Rzeszów- Zwięczyca- Boguchwała- Budziwój- Hermanowa- Lubenia - Straszydle- Hermanowa- Błażowa Dolna- Borek Nowy- Borek Stary- Kielnarowa- Tyczyn- Biała- przez Zalesie na Słocinę- Malawa- Krasne- Załęże i przez miasto do domku:D PS: na trasie był chyba pierwszy zjazd na którym jechałem wolniej niż Michał, ale to przez to, że były zakręty i on znał drogę a ja nie:)
na poczatku krotka i wolna przejażdżka po mieście z Michalem, za rzeczami do rowerów:) a wieczorem ok 20:30 wyjazd do Łańcuta, trasą Słocina - Malawa - Kraczkowa - Łańcut tam chwilkę postoju i droga powrotna Krzemienica - Strażów - Krasne - Załęże - Rzeszów:), Michał narzucił dosyć wysokie tempo, ale nawet się utrzymywałem, dopiero zostawałem na podjazdach:) trasa Rzeszów - Łańcut - Rzeszów: dystans - 51,41km, czas - 1h 46m
nocna jazda po Rzeszowie, najpierw przejażdżka na obrzeża miasta, a później jeszcze troszkę kręcenia się po mieście i do domku:) ewidentnie brakuje mi przedniego oświetlenia, ale mam nadzieje, że to już niedługo bo zamierzam coś kupić, tylko nie wiem jakie:D
Ale jazda:):):) najpierw pokręciłem się sam troszkę po mieście, zrobiłem ok. 18km, była jakaś 21:40 gdy dołączył do mnie Michał i wtedy się zaczęło przejechaliśmy przez centrum ze średnią 27km/h, a podczas przejazdu podrzuciłem mu głupi pomysł, że może byśmy pojechali na Słocinę:) to mu wystarczyło podjazd do połowy górki z prędkością ok 30km/h, później ja już troszkę odpuściłem ale Michał cały czas jechał szybko:) na górze byliśmy ok 22 baaaardzo fajny widok, szczególnie jak sie jest na rowerku:) po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej na Matysówkę i tam czekał nas zjazd:) było dosyć ciemno ale ja i tak zacząłem sie ścigać z Michałem i osiągnąłem 65km/h:) potem już dojazd na Zalesie i przez miasto (szybkim tempem) do domku:D
bardzo chciałem żeby była stówa, ale jakoś nie wyszło:( ale nie było źle taki dystans też mnie cieszy:) najpierw z Rzeszowa na Malawe i tam dosyć ciężki podjazd, ale dałem radę, później polnymi drogami aż do Woli Rafałowskiej gdzie czekał na mnie całkiem przyjemny zjazd, ale zapomniałem, że z Woli trzeba jakoś wyjechać i małą niespodzianką był drugi podjazd:) po wyjechaniu skręciłem na drogę na Dynów i jechałem nią już do samego celu czyli do Dynowa, po drodze zachaczając o bardzo ładne widoki na serpentynach:) po dojechaniu jeszcze tylko mała wycieczka nad San i mały posiłek i można było wracać do Rzeszowa, powrót przez Błażową i Tyczyn, na koniec jeszcze przejazd przez miasto i spokojnie do domku:) troszkę zdjęć: