z Michałem i Marcinem mała wycieczka po okolicznych górkach, podczas zjazdu do Czudca mała przygoda z samochodem, o mały włos a przydało by się moje OC do pokrycia szkód w samochodzie;) zaskoczył mnie dosyć ostry zakręt i na kilka centymetrów podjechałem do jadącej z przeciwka BMW, właściciela przepraszam za stres :)
a nawet za bardzo ambitnie, ale tak to jest jechać z Michałem, wyszło 70 km i pięć podjazdów, troszkę dało mi to o nogach, ale przejechane :D najpierw podjazd w terenie pod Słocinę, następnie Borówki, Hermanowa, podjazd pod Sołonkę tylko po to żeby sobie z niej zjechać no i pooglądać widoki :) i na końcu w celu dostania się do Rzeszowa podjazd pod Lubenie i tu już całkiem opadłem z sił :( po drodze zaliczone trzy dosyć fajne zjazdy (72km/h, 78km/h, 82,76km/h) trasa:
wybraliśmy się z Michałem jego bratem i jeszcze jednym znajomym, na lajtową przejażdżkę po okolicy, Michał zapewniał, że będzie max jedna górka no może dwie. oczywiście jak zawsze trasa uległa przeobrażeniu w podróży i zrobiły się trzy górki i to nie takie małe, ogólnie dawałem radę, ale to co wyczyniali na wzniesieniach dwaj bracia K. przechodziło moje oczekiwania, ale mimo wszystko bardzo fajnie się jechało. Do tego udało nam się zgarnąć weselną flaszkę, ponieważ podczas podjeżdżania pod Klasztor w Borku, w przeciwną stronę zjeżdżała para młoda, szybki pomysł z osłabieniem organizmu i dostaliśmy bardzo wzmacniający napój :D niestety zdjęć nie miał nam kto zrobić ;) ale są inne:
dzisiaj wybraliśmy się wraz z Michałem na stok w Babicy, oczywiście nie na narty ;) na początku trasy już w Zwięczycy zastały nas roboty drogowe i musieliśmy je omijać błotnymi objazdami, ale to jeszcze nic w porównaniu z tym co spotkaliśmy pod koniec, czyli 4 km błotnego szaleństwa :D po drodze dwie górki, wyjazd na stok w Babicy i podjazd w Lubeni pod Hotel Splendor, ale dałem radę, choć było ciężko:) pozdrawiam wszystkie dziewczyny, które rozśmieszyliśmy ;) kilka zdjęć by Michał:
dzisiaj przejażdżka w okolice Tarnawki, propozycja Michała, prawdopodobnie był to ostatni taki dzień w tym roku, więc nie ma się co oszczędzać:) ja zwykle o tej porze cała masa fajnych widoków i pustki na drogach terenowych :) było kilka wzniesień i troszkę fajnych zjazdów (zjazd z Borówek w terenie, Zalesie z lekkim błotem), dużo terenu, ogólnie mega udany wypad. standardowo plan był inny, ale pogubiliśmy troszkę drogi i trzeba było zmieniać trasę:D szczegóły na mapce:
mała przejażdżka z Michałem, nie wiedzieliśmy gdzie za bardzo jechać, aż do momentu gdy wypowiedziałem nieopatrznie wypowiedziałem słowa "ostrzejszy podjazd" i Michałowi szybko się ułożyła trasa po okolicznych górkach:) na początku podjazd pod hotel Splendor w Lubeni, chwilkę szczytem i zjazd w dół po czym ostry podjazd pod górę, zastanawiałem się jak tam jest położony asfalt :D na koniec podjazd z Tyczyna na Białą, troszkę to wszystko dało w kość ale jakoś dosyć dziwnie dobrze to przetrzymałem :D kilka fotek i mapa:
Dzień zaczął się od tego, że oczywiście zaspałem (troszkę za dużo grania na xboxie w nocy), byłem z Michałem umówiony na 11:00, dobrze że chłopak przezorny i po braku odpowiedzi na sms-a zadzwonił o 10:45 :D Trzeba było się szybko zebrać, zjeść śniadanko i zapowiadała się pobudka na rowerku:D Pogoda była troszkę zagadkowa, ponieważ na niebie było troszkę złowieszczych, ciemnych chmur, ale tak jak postanowiliśmy dzień wcześniej wybraliśmy się na Wilcze, ponieważ miałem tam dojechać w tym roku, więc dzisiaj była pewnie jedna z ostatnich szans. Z Rzeszowa wyjechaliśmy ulicą Kwiatkowskiego, w stronę Budziwoja, dalej na Przylasek, następnie gdzieś w okolice Hermanowej. Dużo trasy było w terenie oraz po lesie, więc ja skupiałem się po prostu na tym żeby jechać za kolegą :) On miał w głowie ułożony plan wycieczki. Zjechaliśmy do Błażowej Górnej i przed Kąkolówką skręciliśmy w boczną drogę i od tej pory zaczął się podjazd na Wilcze. Najpierw asfaltową drogą, a pod koniec już w lesie podjazd terenowy, który okazał się dla nas zabójczy, a raczej dla naszych opon, troszkę trzeba było podprowadzać, ale gdzie się dało to jechaliśmy:) W końcu po nierównej walce my-nawierzchnia udało się dostać na górę, jeszcze na koniec komentarz Michała - "jeszcze tylko 100 metrów", nie wiem dlaczego ale zastanawiałem się wtedy czy to jest 100 metrów przewyższenia czy dystans który nam pozostał do szczytu:) Po odpoczynku i zrobieniu kilkunastu fotek zaczęliśmy powrót do domu, na szczęście wielka chmura, z której podobno padał pokaźny deszcz, ominęła nas:D Wjeżdżaliśmy już tylko w to co pozostało po deszczu:) Oczywiście troszkę się pobrudziłem, ale ogólnie było bardzo fajnie, oby więcej takich tras jak ta dzisiaj:) poniżej kilka fotek i mapa, zarejestrowana przez mój telefon:)
dzisiaj wyprawa w cztery osoby, ja, Michał, jego brat i dołączył do nas jeszcze Seba:) jechało się całkiem przyjemnie, kilometrów troszkę wyszło, było do góry i w dół, było w terenie:) były też przygody, Adam przebił dętkę i najpierw trzeba było dopompowywać kilka razy, aż dojechaliśmy do jego rodziny i wymienili dętkę (mieliśmy zapas ale nie mieliśmy klucza do koła) :D mapka poniżej, a także kilka fotek:)
dosyć udana wycieczka w składzie Michał, Kona, Kundello i ja:) pojechaliśmy na Grochowiczną ale w międzyczasie zgubiliśmy się troszkę w lesie, ale jakoś wyjechaliśmy na szlak. ja podróżowałem na leaderfoxie, ponieważ Michał jechał na meridzie, w lesie troszkę się zmieniliśmy ponieważ już nie dawałem rady jechać na 14-stu calach:) powrót troszkę przyspieszony ponieważ musiałem być wcześniej w domu, ale ogólnie i tak było spoko:)