dzisiaj pobudka wczesnie rano, z racji ze miala byc pogoda i byla:D postanowilismy sie nie poddawac i dzisiaj znowu zaatakowac podjazd na Przechybe i udalo sie choc nie bylo latwo;) podjezdzalismy lagodniejszym podjazdem byl do wyboru jeszcze ostrzejszy ale tym postanowilismy zjechac w drodze powrotnej:D podjazd nie byl taki prosty dosyc czesto odpoczywalismy, ale oplacalo sie gdy zaczelismy dojezdzac do szczytu i powoli naszym oczom ukazywaly sie piekne widoki:D brat na szczycie zlapal gume, wszystko bylo by ok, bo mielismy detki, pompke tylko nie pomyslalem ze brat ma kolo na srube i nie wzialem klucza;/ ale znalazl sie jakis rowerzysta ktory uzyczyl nam klucza:) zjedlismy mini obiad w schronisku i zaczelismy wracac (zjezdzac) i tu znowu pech, brat zlapal gume na drugim kole;/ szybka zmiana i jedziemy dalej, tylko pare postoi zeby schlodzic hamulce:D dojazd do Szczawnicy i powrot do Kroscienka:)
Najpierw z rana troszkę jeżdżenia po mieście, a popołudniu wycieczka właściwa, jako że nadal nie mam manetek Michał wymyślił bardzo ciekawą trasę którą dało się przejechać na jednym przełożeniu :D najpierw z Rzeszowa wyruszyliśmy w stronę Kielanówki, następnie czerwonym szlakiem pod krzyż w Niechobrzu, tam troszkę przerwy i zjazd przez las do Lutoryża i powrót bocznymi drogami do domu. Oczywiście do lasu nie jechaliśmy na darmo, po kilku dniach opadów było tam całkiem sporo błota (nieraz mnie zaskoczyło), ale jakoś daliśmy radę, trzeba było nieraz zejść z roweru albo zjechać z drogi w las, ale to w tym wszystkim jest najlepsze. Przed wyjazdem nie sądziłem, że mogę przejechać taką trasę na przełożeniu na którym trudno jechać 25km/h bo można pogubić nogi:) kilka zdjęć:
dzisiaj pogoda była na tyle dobra, że pomimo zmęczenia po wczorajszych przygodach postanowiłem spróbować swoich sił raz jeszcze;) jak zwykle na weekendzie razem z Michałem i Arturem. postanowiliśmy pojechać do Łańcuta, ale przez las na Słocinie, następnie przez Magdalenkę i zjazd szutrem (Vmax), zjazd do Albigowej asfaltem i odpoczynek w Łańcucie, gdzie okazało się że mam pęknięty zacisk tylnego hamulca:( później powrót do Rzeszowa poprzez Wolę Dalszą, Wolę Małą, Czarną, Palikówkę, Łukawiec, Terliczkę i Trzebownisko. troszkę się pobrudziliśmy w lesie na Słocinie, tam też prawdopodobnie pękł mi zacisk, no i jeszcze wygięła się przednia przerzutka:( kilka zdjęć (robił Michał): żeby nie było, że go nie ma ;) i mój hamulec:
miała być spokojna przejażdżka z Michałem, jednak tak jak zawsze wyszło troszkę inaczej ;) ale nie było źle :) było dużo lasu, jeszcze więcej wiatru i na deser troszkę mokradeł po tym jak straciliśmy orientacje w lesie :) no i magiczne 58km/h po prostej drodze za ciężarówką :D