wybraliśmy się z Michałem jego bratem i jeszcze jednym znajomym, na lajtową przejażdżkę po okolicy, Michał zapewniał, że będzie max jedna górka no może dwie. oczywiście jak zawsze trasa uległa przeobrażeniu w podróży i zrobiły się trzy górki i to nie takie małe, ogólnie dawałem radę, ale to co wyczyniali na wzniesieniach dwaj bracia K. przechodziło moje oczekiwania, ale mimo wszystko bardzo fajnie się jechało. Do tego udało nam się zgarnąć weselną flaszkę, ponieważ podczas podjeżdżania pod Klasztor w Borku, w przeciwną stronę zjeżdżała para młoda, szybki pomysł z osłabieniem organizmu i dostaliśmy bardzo wzmacniający napój :D niestety zdjęć nie miał nam kto zrobić ;) ale są inne:
dzisiaj udało się w końcu pojechać gdzieś poza miasto, rower już cały skompletowany więc można było pojeździć:D wybraliśmy się z Krystianem, Arturem i Wojtkiem, odpoczynków było naprawdę sporo, ale Wojtek dopiero zaczyna przygodę z rowerem po długiej przerwie, więc trzeba było tempo ułożyć pod niego:) było troszkę za dużo przystanków, ale jakoś dojechaliśmy do końca:) foto:
wyjazd z Rzeszowa w kierunku Boguchwały, przez Zarzecze i przez Siedliska aż pod hotel Splendor, podjazd o dziwo całkiem sprawnie wyszedł, później już tylko powrót do domu przez Przylasek i Budziwój w strasznym zimnie ;/
dzisiaj udało się zebrać w cztery osoby i uderzyć na kolejną górkę w okolicy, dzisiaj padło na podjazd (17%) z Białej pod nadajnik na Matysówce, zjazd ze Słociny i przez miasto prawie do domu ;)
po zdanym egzaminie i przed nauką na zaliczenie, musiałem się troszkę przewietrzyć, próbowałem się dodzwonić do Michała, ale nie odebrał, na szczęście wypatrzyłem go z samochodu jak jechał na rowerze :D wybraliśmy się na górki niedaleko Rzeszowa, czyli Słocina i Matysówka, podjazd pod Matysówkę dał rade, ostro daje po nogach :) na koniec standardowy powrót przez centrum.