i znowu z Michałem jazda niedaleko Rzeszowa po zachodzie słońca:) podjazd na Słocine, przejazd górkami nad Zalesie, zjazd do Tyczyna i powrót przez Budziwój do miasta, na kolacje frytki z posypką na rynku i odpoczynek, po 23 powrót do domu:)
miało być tylko po mieście, ale jak zobaczyliśmy co dzieje się nad Wisłokiem to szybko odbiliśmy z dala od wody:) Tym oto sposobem wylądowaliśmy w Racławówce i Kielanówce:)
krótka niestety trasa (brak czasu), Słocina, górkami przez Zalesie i zjazd do głównej drogi w Białej, potem do Tyczyna i powrót przez Budziwój do domu.
miało być tylko po mieście z racji tego, że cały czas na niebie czają się chmury, jednak podczas jazdy doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie wyjechać delikatnie poza miasto. Tym oto sposobem przejechaliśmy przez Zalesie, tam wyjechaliśmy na górę po terenie i górą przejechaliśmy na Słocine. Zjazd ze Słociny prowadził oczywiście przez las:) po którym sobie troszkę pojeździliśmy i spokojnie wróciliśmy do domu z pewną ilością błota na rowerach i na sobie:)
całkiem fajna wycieczka ze znajomymi i z bratem na magdalenke a następnie krótki zjazd po lesie na Słocinie:) dobrze że udało się wyciągnąć Michała ;) kilka zdjęć:
Najpierw z rana troszkę jeżdżenia po mieście, a popołudniu wycieczka właściwa, jako że nadal nie mam manetek Michał wymyślił bardzo ciekawą trasę którą dało się przejechać na jednym przełożeniu :D najpierw z Rzeszowa wyruszyliśmy w stronę Kielanówki, następnie czerwonym szlakiem pod krzyż w Niechobrzu, tam troszkę przerwy i zjazd przez las do Lutoryża i powrót bocznymi drogami do domu. Oczywiście do lasu nie jechaliśmy na darmo, po kilku dniach opadów było tam całkiem sporo błota (nieraz mnie zaskoczyło), ale jakoś daliśmy radę, trzeba było nieraz zejść z roweru albo zjechać z drogi w las, ale to w tym wszystkim jest najlepsze. Przed wyjazdem nie sądziłem, że mogę przejechać taką trasę na przełożeniu na którym trudno jechać 25km/h bo można pogubić nogi:) kilka zdjęć:
najpierw do kolegi podrzucić płytkę no i powrót przez miasto do domu;) wieczorem nocny podjazd na Słocinę i zjazd do centrum i do domku :) zdjęcie komórką:
na początku nie mogliśmy się zdecydować gdzie dokładnie będziemy jechać, więc na szybko postanowiłem pojechać taką samą trasą jak kiedyś z Michałem, celem sprawdzenia czy jest jakaś poprawa w formie:) na początku się oszczędzałem ponieważ jechaliśmy po płaskim i wiedziałem że trzeba będzie pokonać parę wzniesień, jak się później okazało nie było tak źle jak się wydawało na początku:) wydaje mi się że jak na mnie i na taką trasę średnia prędkość jest co najmniej zadawalająca ;) jechaliśmy przez Przybyszówkę, Rudną Wielką, Mrowlę, Bratkowicę, tu odbiliśmy na Trzciane, przecieliśmy E-40 i dalej przez Błędową Zgłobieńską, Nosówkę, Racławówkę aż do Zwięczycy, stamtąd na ścieżkę wzdłuż Wisłoka i przez centrum do domu:) kilka fotek:
dzisiaj podjazd na Słocine, ale od strony Zalesia (jakoś to zmęczyłem), następnie zjazd w stronę centrum miasta i na ścieżkę nad Wisłok i powrót przez miasto do domku :)
dzisiaj pogoda była na tyle dobra, że pomimo zmęczenia po wczorajszych przygodach postanowiłem spróbować swoich sił raz jeszcze;) jak zwykle na weekendzie razem z Michałem i Arturem. postanowiliśmy pojechać do Łańcuta, ale przez las na Słocinie, następnie przez Magdalenkę i zjazd szutrem (Vmax), zjazd do Albigowej asfaltem i odpoczynek w Łańcucie, gdzie okazało się że mam pęknięty zacisk tylnego hamulca:( później powrót do Rzeszowa poprzez Wolę Dalszą, Wolę Małą, Czarną, Palikówkę, Łukawiec, Terliczkę i Trzebownisko. troszkę się pobrudziliśmy w lesie na Słocinie, tam też prawdopodobnie pękł mi zacisk, no i jeszcze wygięła się przednia przerzutka:( kilka zdjęć (robił Michał): żeby nie było, że go nie ma ;) i mój hamulec: